Home

Grzegorz Woźniak III nagroda w kategorii proza

Grzegorz Woźniak godło: Nyarlathotep (Lublin)

III nagroda w kategorii proza  

 

Bo czasem nie można inaczej

- Boi się pan, prawda kapitanie?

Młody dowódca skinął głową. Wiedział, ze fortyfikacje padną. Brakowało broni, amunicji, bunkry bez wentylacji utrudniały prowadzenie ognia z wewnątrz. Jedyne czym dysponował, to morale żołnierzy. Krucha waluta, gdy garstka staje przeciw czterdziestu tysiącom.

- proszę pozwolić opowiedzieć sobie pewną historię – zaproponował porucznik, częstując przełożonego papierosem.

- proszę mówić.

- rzecz miała miejsce w tysiąc pięćset osiemdziesiątym pierwszym. Stefan Batory wyruszył naprzeciw Moskalom, lecz za nim armia Rzeczpospolitej wymaszerowała na Psków, Litwę najechały oddziały wroga. Byłe tej zbieraniny ze trzydzieści tysięcy.

            Kapitan przymknął oczy. Ton opowiadającego uspokajał.

            - lud to był nikczemny, błahy – kontynuował porucznik. – do plądrowania bezbronnych wsi nawykły, lecz liczny, a przez to w otwartym polu groźny. Dlatego gdy w końcu czerwca pod miastem Mohylew stanęli, od razu kilkaset chałup z dymem puścili. Ludność jednak, zawczasu za murami skryta, szkody żadnej nie poniosła. Do ostrogu miejskiego Moskale tedy podejść spróbowali. A tam, od strzelców co między opłotkami się skryli, straty ciężkie ponieśli. Nic by jednak bohaterska postawa mieszczan nie dała, gdyż wróg jak mrówki liczny, odpuścić ani myślał.

            Opowiadający zaciągnął się dymem.

            - I wtedy załopotały skrzydła, zadudniła ziemia, błysnęły szable i pancerze. To husarska rota uderzyła na wrogów. Ci jednak, po początkowej panice, szybko dostrzegli, że napastników jest jeno dwustu. Bitwę więc podjęli, na łup przyszły licząc. Walczyli tak godzin siedem, lecz nawet piędzi ziemi nie wydarli. A gdy nadeszło dla husarzy wsparcie, lekkiej jazdy trzysta koni raptem, Moskale w panice ze Dniepr uszli.

            - Dziękuję. Nie znałem tej historii. Proszę powiedzieć, ilu husarzy poległo? – spytał dowódca.

            - Ani jednego – odpowiedział porucznik, wstając i zabierając się do wyjścia.

            - Ani jednego… - Kapitan zamyślił się. Opowieść brzmiała nieprawdopodobnie, ale czuł, że nie ma w niej nawet źdźbła fałszu. – Ani jednego. – Powtórzył sam do siebie. – Musieli by być nieśmiertelni.

            - Nieśmiertelni? Nie kapitanie Raginis, po prostu wiedzieliśmy, że musimy zwyciężyć. – Porucznik uśmiechnął się i zniknął za drzwiami bunkra.

            - Proszę zaczekać! – Kapitan wybiegł za nim, lecz na zewnątrz dostrzegł tylko żołnierzy, szykujących się do bitwy. Stał tak przez chwilę, po czym również się uśmiechnął. Nie czuł już strachu. Skinieniem dłoni przywołał kaprala i oznajmił. – Proszę zebrać ludzi.

Chciałbym złożyć przysięgę… 

Bo czasem nie można inaczej – przypis historyczne

            W roku 1581 pod Mohylewem dwustu husarzy pod dowództwem porucznika Markowskiego przez siedem godzin broniło miasta przed trzydziestotysięczną armią Moskiewsko – Tatarską. Po przybyciu posiłków w liczbie trzystu lekkich jeźdźców, odparli przeciwnika. W trakcie bitwy nie poległ ani jeden husarz.

*

W roku 1939, trzystu pięćdziesięciu żołnierzy pod dowództwem kapitana Raginisa, pomimo ogromnych braków w wyposażeniu, przez cztery dni broniło odcinka umocnień w rejonie Wizny. Zatrzymali ponad czterdzieści tysięcy żołnierzy niemieckich, dysponujących czołgami, artylerią i wsparciem lotniczym. Kapitan Raginis poddał swój bunkier dopiero, gdy dowódca niemiecki zagroził egzekucją jeńców. Sam zaś dopełnił złożonej przed bitwą przysięgi, że nie opuści żywy swojej pozycji. Gdy wszyscy żołnierze wyszli z bunkra, rozerwał się granatem. Bitwa ta jest określana mianem „Polskie Termopile”.

top